Rozglądasz się po mieszkaniu w celu zlokalizowania białego puszystego kota. Z bólem serca przyznajesz, żeby zapadł się pod ziemię. Nawet on Cię tu nie lubi. Przeklinasz siebie samą w myślach, że jeszcze nie sprawiłaś mu tego pieprzonego dzwoneczka, który dyndałby teraz na jego szyi i dawał Ci znak, gdzie ukrył się czworonóg. Zrezygnowana kierujesz się w stronę garderoby, którą musieliście zaplanować w tym mieszkaniu, głównie przez wzgląd na pokaźną kolekcję butów Twojego chłopaka. Wyciągasz botki i płaszczyk. Jest jesień i pogoda nie sprzyja spacerom bez jakiegokolwiek wierzchniego okrycia. Odnajdujesz swoją torebkę i klucze od domu, wychodzisz. Sama nie wiesz, gdzie poniosą Cię nogi i jak daleko dojdziesz. Wiesz tylko, że masz dość siedzenia w domu i oczekiwania na to, aż prawy obrońca PSG zabierze Cię gdzieś po treningu. Uświadamiasz sobie, że powoli zaczynasz się w tym wszystkim dusić, dlatego teraz postanawiasz zaczerpnąć świeżego powietrza, jakby miało to w jakiś tajemniczy sposób pomóc. Po drodze zachodzisz do parku i siadasz na ławce. Nie myślisz o niczym, po prostu siedzisz i patrzysz na ludzi, którzy mijają Cię. I mogłabyś tak siedzieć na prawdę długo, jednak spokój, ciszę i harmonię przerywa dźwięk Twojego telefonu. Zupełnie zrezygnowana wyciągasz go z torebki i odbierasz. Pyta gdzie jesteś, ofiaruje się, że przyjedzie po Ciebie za 10 minut. Stoisz więc teraz i czekasz: dziesięć minut, piętnaście, dwadzieścia, dwadzieścia pięć... Dostrzegasz jakąś dziwną analogię: za każdym razem gdy Ty go potrzebujesz spóźnia się, kiedy on coś chce wszystko musi być na czas. Powoli zaczynasz mieć już tego wszystkiego po dziurki w nosie. Za chwilę jednak trzęsiesz głową, a swoje narzekanie zrzucasz na jesienną chandrę. Przecież jesteś z nim szczęśliwa, a nawet w Paryżu zdarzają się korki. W końcu przyjeżdża, a na powitanie wpija się swoimi ustami w Twoje. Jest taki kochany, że nawet przez chwilę nie myślisz o tym, że po powrocie do domu musisz zająć się pracą. Ledwo przekraczacie próg mieszkania, a wszystko wraca do tej chorej normy: on ląduje w sypialni bawiąc się swoim BlackBerry, Ty w salonie sprawdzając pocztę i ściągając kolejne teksty do korekty. Wasze ścieżki już dawno zaczęły biec po prostu obok siebie, a nie razem. Być może oszukujecie siebie nawzajem, być może jest Wam tak dobrze, odpowiada Wam ten układ.
Dwa dni później stoisz w kuchni i usiłujesz ściągnąć z szafki wazon. Wiesz, że bez jego pomocy Ci się nie uda, więc wołasz go. Przychodzi z uśmiechem na twarzy i uważnie Ci się przygląda. Odwzajemniasz miły gest, po czym spoglądasz na wazon stojący gdzieś na górze.
-Skąd masz te kwiaty? - rzuca dość pretensjonalnie, ale nie przywiązujesz do tego większej uwagi.
-Kupiłam - ciężko wzdychasz, by za chwilę posłać w jego stronę kolejną aluzję. - Dawno nic nie stało w wazonie, te mieszkanie umiera.
Ściąga szklany flakon i odstawia go gdzieś na bok. Uważnie Ci się przygląda, a po chwili podnosi Cię do góry i sadza na blacie. Zrezygnowana zaczynasz lekko machać nogami i co raz odważniej zaglądać mu w oczy. Czujesz jak delikatnie zaczyna na Ciebie napierać i obejmować swoimi potężnymi ramionami. Całuje Cię, ale nie w usta, nie w czoło, nie w policzek. Celuje prosto w najczulsze miejsca na ciele kobiety - szyję i obojczyki. Cicho mruczysz z zadowolenia, zupełnie jak ten biały kot, kiedy ktoś drapie go za uchem. Bez zawahania sięgasz do jego koszulki i ściągasz ją z niego. Chcesz teraz w pełni móc podziwiać jego tatuaże. W jego głowie krąży jednak coś innego, na pewno nie pozwoli Ci teraz zupełnie bezinteresownie patrzeć na te 3 gwiazdki na środku jego torsu. Czujesz jego rozpalone dłonie na swoimi brzuchu, sama nie wiesz kiedy zdołał wsunąć je pod Twoją koszulkę. Nie protestujesz. Może czujesz się w obowiązku do spełnienia w tym momencie jego zachcianki, a może sama tego chcesz. Może tęsknisz za jego ciałem na Twoim ciele, ciepłym oddech na Twoim karku i scaleniem Waszych ciał w jedno. Nie myślisz nad tym, chcesz go tu i teraz. Ściąga z Ciebie koszulkę sprawiając jednocześnie, że Twój biustonosz ląduje gdzieś między Wami. Nie zauważyłaś nawet, kiedy go odpiął tak bardzo zaabsorbowana byłaś jego pocałunkami. Ponownie mruczysz z rozkoszy i stwierdzasz, że Twoja szyja wygina się co raz bardziej nienaturalnie. Odnajdujesz swoimi dłońmi rozporek jego spodni, żałujesz, że tym razem nie ma na sobie dresów. Za chwilę będziecie się kochać tutaj, w kuchni, w towarzystwie tych kwiatów, które kupiłaś dzisiejszego popołudnia.
Kiedy jest po wszystkim leżysz zupełnie opadnięta z sił w białej pościeli i obrysowujesz palcami jeden z jego tatuaży. Przygląda się temu procesowi w milczeniu. Zupełnie go pochłania, tak jak i Ciebie. Głupio Ci się przyznać, ale tak bardzo tęsknisz za tym Gregorym, który leży teraz z Tobą w łóżku. Za tym chłopakiem, który jest przy Tobie i bezgranicznie Cię kocha. Wygodnie układasz swoją głowę na jego ramieniu i mocno się do niego przytulasz. Leżycie tam zupełnie nadzy i wiesz, że lada moment możecie wrócić do tego momentu, w którym to Wasze ciała wyznają sobie tą bezgraniczną miłość. Obejmuje Cię i całuje w skroń. Jest tak blisko, że już sama nie pamiętasz, kiedy ostatnim razem tak było. W myślach powtarzasz: chwilo trwaj wiecznie, a po chwili podnosisz się z okrzykiem.
-Jezu kwiaty!
Śmieje się z Ciebie, ale nie zamierza Cię zatrzymywać. Nie zamierza też opuszczać tego łóżka i wiesz, że za chwilę będzie Cię wołał i domagał się dalszych pieszczot. Taki właśnie jest Twój Greg, ten sam, z którym na zdjęciu w przedpokoju stoisz tuż obok wieży Eiffela. Pospiesznie nalewasz do wazonu zimnej wody, a potem umieszczasz w niej kwiaty, tylko po to, żeby lada moment znaleźć się z powrotem w sypialni i móc usiąść na nim okrakiem.
A potem przychodzą dni meczu. Do nich samych nie miałabyś tyle pretensji, gdyby nie to, że po meczach Twój chłopak ginie gdzieś w klubach z kolegami z drużyny. Podobno nie powinnaś narzekać, bo raz na tydzień to i tak mało, ale każdy ma jakieś granice. Ty też, dlatego kolejne wyjście irytuje Cię maksymalnie. Poprzysięgasz sobie odwet i lądujesz w łazience ze swoją najkrótszą i zdecydowanie najseksowniejszą sukienką. Tak przebrana wychodzisz z domu. Gdzie idziesz? Wybór masz szeroki, całe spektrum klubów na Twojej ulicy. Wybierasz ten, z którego wydobywa się kolejna piosenka prosto z top listy radiowej. Wchodząc do środka przypominasz sobie, że nie zostawiłaś mu żadnej kartki z wiadomością, ale teraz to już muzyka prowadzi Cię prosto do baru. To właśnie tam znajdujesz wolny stołek barowy, na którym wygodnie się rozsiadasz i zamawiasz pierwszego drinka.
Dwa dni później stoisz w kuchni i usiłujesz ściągnąć z szafki wazon. Wiesz, że bez jego pomocy Ci się nie uda, więc wołasz go. Przychodzi z uśmiechem na twarzy i uważnie Ci się przygląda. Odwzajemniasz miły gest, po czym spoglądasz na wazon stojący gdzieś na górze.
-Skąd masz te kwiaty? - rzuca dość pretensjonalnie, ale nie przywiązujesz do tego większej uwagi.
-Kupiłam - ciężko wzdychasz, by za chwilę posłać w jego stronę kolejną aluzję. - Dawno nic nie stało w wazonie, te mieszkanie umiera.
Ściąga szklany flakon i odstawia go gdzieś na bok. Uważnie Ci się przygląda, a po chwili podnosi Cię do góry i sadza na blacie. Zrezygnowana zaczynasz lekko machać nogami i co raz odważniej zaglądać mu w oczy. Czujesz jak delikatnie zaczyna na Ciebie napierać i obejmować swoimi potężnymi ramionami. Całuje Cię, ale nie w usta, nie w czoło, nie w policzek. Celuje prosto w najczulsze miejsca na ciele kobiety - szyję i obojczyki. Cicho mruczysz z zadowolenia, zupełnie jak ten biały kot, kiedy ktoś drapie go za uchem. Bez zawahania sięgasz do jego koszulki i ściągasz ją z niego. Chcesz teraz w pełni móc podziwiać jego tatuaże. W jego głowie krąży jednak coś innego, na pewno nie pozwoli Ci teraz zupełnie bezinteresownie patrzeć na te 3 gwiazdki na środku jego torsu. Czujesz jego rozpalone dłonie na swoimi brzuchu, sama nie wiesz kiedy zdołał wsunąć je pod Twoją koszulkę. Nie protestujesz. Może czujesz się w obowiązku do spełnienia w tym momencie jego zachcianki, a może sama tego chcesz. Może tęsknisz za jego ciałem na Twoim ciele, ciepłym oddech na Twoim karku i scaleniem Waszych ciał w jedno. Nie myślisz nad tym, chcesz go tu i teraz. Ściąga z Ciebie koszulkę sprawiając jednocześnie, że Twój biustonosz ląduje gdzieś między Wami. Nie zauważyłaś nawet, kiedy go odpiął tak bardzo zaabsorbowana byłaś jego pocałunkami. Ponownie mruczysz z rozkoszy i stwierdzasz, że Twoja szyja wygina się co raz bardziej nienaturalnie. Odnajdujesz swoimi dłońmi rozporek jego spodni, żałujesz, że tym razem nie ma na sobie dresów. Za chwilę będziecie się kochać tutaj, w kuchni, w towarzystwie tych kwiatów, które kupiłaś dzisiejszego popołudnia.
Kiedy jest po wszystkim leżysz zupełnie opadnięta z sił w białej pościeli i obrysowujesz palcami jeden z jego tatuaży. Przygląda się temu procesowi w milczeniu. Zupełnie go pochłania, tak jak i Ciebie. Głupio Ci się przyznać, ale tak bardzo tęsknisz za tym Gregorym, który leży teraz z Tobą w łóżku. Za tym chłopakiem, który jest przy Tobie i bezgranicznie Cię kocha. Wygodnie układasz swoją głowę na jego ramieniu i mocno się do niego przytulasz. Leżycie tam zupełnie nadzy i wiesz, że lada moment możecie wrócić do tego momentu, w którym to Wasze ciała wyznają sobie tą bezgraniczną miłość. Obejmuje Cię i całuje w skroń. Jest tak blisko, że już sama nie pamiętasz, kiedy ostatnim razem tak było. W myślach powtarzasz: chwilo trwaj wiecznie, a po chwili podnosisz się z okrzykiem.
-Jezu kwiaty!
Śmieje się z Ciebie, ale nie zamierza Cię zatrzymywać. Nie zamierza też opuszczać tego łóżka i wiesz, że za chwilę będzie Cię wołał i domagał się dalszych pieszczot. Taki właśnie jest Twój Greg, ten sam, z którym na zdjęciu w przedpokoju stoisz tuż obok wieży Eiffela. Pospiesznie nalewasz do wazonu zimnej wody, a potem umieszczasz w niej kwiaty, tylko po to, żeby lada moment znaleźć się z powrotem w sypialni i móc usiąść na nim okrakiem.
A potem przychodzą dni meczu. Do nich samych nie miałabyś tyle pretensji, gdyby nie to, że po meczach Twój chłopak ginie gdzieś w klubach z kolegami z drużyny. Podobno nie powinnaś narzekać, bo raz na tydzień to i tak mało, ale każdy ma jakieś granice. Ty też, dlatego kolejne wyjście irytuje Cię maksymalnie. Poprzysięgasz sobie odwet i lądujesz w łazience ze swoją najkrótszą i zdecydowanie najseksowniejszą sukienką. Tak przebrana wychodzisz z domu. Gdzie idziesz? Wybór masz szeroki, całe spektrum klubów na Twojej ulicy. Wybierasz ten, z którego wydobywa się kolejna piosenka prosto z top listy radiowej. Wchodząc do środka przypominasz sobie, że nie zostawiłaś mu żadnej kartki z wiadomością, ale teraz to już muzyka prowadzi Cię prosto do baru. To właśnie tam znajdujesz wolny stołek barowy, na którym wygodnie się rozsiadasz i zamawiasz pierwszego drinka.
Kurcze, miałam skomentować wczoraj, ale net mi się zaciął i wkurzona poszłam spać...
OdpowiedzUsuńAle już nadrabiam:P
Pierwsze, co mi się nasunęło po przeczytaniu to okrzyk "I Ty śmiesz twierdzić, że cierpisz na przypadłość zwaną brakiem weny???" Jeśli tak, to aż boję się nawet pomyśleć, co się dzieje, kiedy wena do Ciebie przychodzi:D
Co do tej części to druga myśl, jaka mi przeszła przez głowę po przeczytaniu, to rutyna. Rutyna w związku, w życiu, która może prowadzić do bardzo niespodziewanych rzeczy. Jak na przykład do takiego małego buntu, jaki urządziła sobie bohaterka. Skoro jej chłopak może wyjść z kolegami, to dlaczego ona też nie? Odwet za te wszystkie wieczory, kiedy jego nie ma, a ona siedzi sama? Ależ proszę bardzo...Tylko czasami wychodzą z takich spontanicznych decyzji niespodziewane rezultaty...
Ogólnie jest świetnie i jak zawsze czekam na więcej:)
Choć jest to jedno z moich ulubionych opowiadań, strasznie smutno się je czyta. Ta relacja jest toksyczna. Ile można wytrzymać w takim związku? Jeśli nie pielęgnuje się uczucia, to ono się po prostu wypala, niezależnie od tego, jak bardzo kochamy drugą osobę. Na dłuższą metę po prostu nie da się żyć w ten sposób.
OdpowiedzUsuńNiemniej jednak bardzo mi się podoba i czekam na rozdział drugi. ;)
Bardzo mi się podoba. To jest takie prawdziwe. Chyba każdy związek prędzej czy później dosięga monotonia, jeśli żadna ze stron nie stara się go w jakikolwiek sposób urozmaicić. Potem ciężko nawet rozróżnić, czy ludzi scala miłość, czy już tylko przyzwyczajenie. Trudno mi powiedzieć, jak jest w ich przypadku. Jak widać są w stanie wrócić do tych "starych, dobrych czasów". Nie wiem, czy jej zachowanie jest prawidłowe i szczerze mówiąc, nawet nie dbałabym o to na jej miejscu, skoro on nie dba o to co tydzień. Jestem ciekawa, co też to niespodziewane wyjście do klubu przyniesie, bo mniemam, że jednak coś się podzieje.
OdpowiedzUsuńI przepraszam, że nie poinformowałam, ale robiłam to na szybko i zupełnie wypadło mi z głowy, dlatego, że nie jestem przyzwyczajona do informowania na blogach. Stąd też moja prośba - mogłabyś odezwać się do mnie na gg (32975782)? Jeśli nie byłoby problemu, to wolałabym tam wysyłać informacje o nowościach.
Pozdrawiam!
Jak dla mnie - cudownie. Już się zakochałam. Ale jest mi tak smutno, że są dla siebie tacy obcy. Czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńto niezwykłe, ale czytając pierwszy rozdział ~ poczułam się magicznie.
OdpowiedzUsuństyl w jakim zdecydowałaś się tworzyć sprawia, że nie trzeba nawet próbować utożsamiać się główną bohaterką... to wychodzi samo z siebie.
wszystko staje się prywatną historią, każdego czytelnika. To naprawdę ~ magiczne. Każde zdanie, słowo... Każde z nich jest skonstruowane tak, jakby miało godzić w najczulsze punkty naszej psychiki. Przemyślane *.*
treść przedstawiana przez Ciebie na tym blogu jest dla mnie totalnym szokiem... Nie przypuszczałam, że można stworzyć coś tak fantastycznego *-*
gratuluję tak bardzo, że bardziej się chyba nie da :O nie mogę także wyjść z podziwu... GRATULUJĘ *.*
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~tymczasem; serdecznie zapraszam na nowość na współtworzonym przeze mnie blogu, która wyszła spod klawiatury Mary :3
NORMALITY
piekny masz ten styl! Coraz bardziej mi się podoba.
OdpowiedzUsuńTak lekko to wszystko piszesz. Prawie zerowa liczba dialogów, same opisy.
Lubię to!
Ale coś mi się ten piłkarzyna nie podoba ... hmm
Czekam na nowość :)
Piszesz niezwykle, bardzo niezwykle i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Twoje rozdziały czyta się z taką lekkością, płynnością i przyjemnością, co jest bardzo dużym plusem. Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńNiestety mało przekonuje mnie postać Grega. Szczerze mówiąc, to nie podoba mi się jego osoba. To przykre, że jest taki w stosunku do swojej partnerki. Może do ich związku wkrada się rutyna? Może dla niego kumple i barowe podboje stają się ważniejsze? JA na pewno nie potrafiłabym do końca pogodzić się z takim zachowaniem. Zobaczymy, co wyniknie z tego.
Pozdrawiam ;)
Nadal mnie zadziwia to, z jaką lekkością piszesz i jak świetnie operujesz słowami. :) A co do relacji głównych bohaterów... Nie jestem przekonana do Grega. Właściwie wydaje się na razie jakby jemu wcale nie zależało. Pokazuje, że potrafi być czuły, ale czy wynika to z miłości czy z zwykłego pociągu albo czegoś? Już czekam na kolejny! ;)
OdpowiedzUsuńTrójka na: http://algo-que-entretiene.blogspot.com/. Zapraszam ^^.
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie się czytało. Greg jest dla mnie trochę dziwny, tak jakby mu wcale nie zależało. Do związku wkradła się monotonia, ciekawe jak długo jeszcze tak wytrzymają. Czekam na nowy :)
OdpowiedzUsuńNie liczą się słowa, ale czyny i drobne gesty. od pierwszego do ostatniego zdania wspaniale czyta się ten rozdział. Jest niesamowity! Nawet ten motyw kotka pasuje idealnie xD
OdpowiedzUsuńJak widać nie wszystko jest źle w tym związku. Zdarzają się też wyjątkowe chwile, ale to nie wystarczy... Dlaczego sam chodzi na te imprezy? Dlaczego nie pójdą się bawić wszyscy razem, z dziewczynami i żonami? To chyba rozwiązałoby znaczną część problemów
http://amore-deserto.blogspot.com/ - zapraszam ;)).
OdpowiedzUsuńWidać, że w tym związku coś się dzieje nie tak. Niby są razem, niby są szczęśliwi, a chyba jednak nie do końca.
OdpowiedzUsuńGregory zachowuje się nie do końca poważnie. Spędza z kolegami dosć sporo czasu, a jednak i tak woli iść po meczu do jakiegoś klubu, niż wrócić do swojej dziewczyny. A jeszcze teraz ona wyszła sama na imprezę w dość wyzywającym stroju. Zbliżają się dość duże komplikacje..
Czekam na następny!
Pozdrawiam!
wychodząc sama na impreze bez wczesniejszej informacji gdzie idziesz, moze dac facetowi do myslenie ze cos jest nie halo. moze w koncu zrozumie co znaczy martwic sie o kogoś, ale ten związek to raczej przyzwyczajenie a nie miłość.
OdpowiedzUsuńzapraszam na 3
my-perfect-drug.blogspot.com
Mój ulubiony odcinek! Wyszedł Ci wprost genialnie, a ja się tak wczułam w tą akcję, że aż czułam się tak, jakbym to ja była główną bohaterką, a taki właśnie był twój zamiar <3
OdpowiedzUsuńSiódemka na: http://equation-of-love.blogspot.com/. Zapraszam ^^.
OdpowiedzUsuńCiężko jest być w związku, w którym facet niema dla swojej ukochanej czasu. I jednocześnie bardzo ciężko się z takiego związku wyrwać, bo wciąż ma się nadzieję, że może jednak coś się zmieni. Szkoda mi tej głównej bohaterki, bo wysyła swemuu chłopakowi sygnały, że coś jest nie tak, a on ich nie zauważa. Jestem ciekawa, czy się uda jej to zmienić. Przepraszam, że tak późno komentuję,ale kopmpletnie nie miałam czasu... :( pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńWow, znalazłam Twojego bloga przez tumblra i jestem zachwycona! Niesamowicie piszesz, test od razu trafia do czytelnika. Jest lekki i miło się czyta, a to duży plus. Bardzo mi się podoba to opowiadanie, więc będę wdzięczna jeśli będziesz informować mnie o nowych rozdziałach na http://story-of-arsenal.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! xox